Zapisz się do newslettera i zgarnij kupon 5% na zakupy!

Intuicja i konsekwencja kluczem do sukcesu tartaku w Studzionce

Dodane przez Wood-Mizer, Europe

Pokora, skromność, a zwłaszcza biznesowa intuicja to cechy naszego bohatera - Pana Jerzego Białasa - właściciela firmy "Tartak Jerzy Białas" w powiecie pszczyńskim.

Pszczyna to 26 tys. miasto w południowej Polsce, często nazywane perłą Górnego Śląska. Znajdujemy tu wiele cennych zabytków, między innymi: Pałac Książąt Hochenbergów, zabytkowy park pszczyński, piękny rynek i kościół, czy też pokazową zagrodę żubrów. Obiekty te stanowią największą atrakcję turystyczną województwa.

Zaledwie kilka kilometrów od Pszczyny, w miejscowości Studzionka, znajduje się nowoczesny tartak, którego właścicielem jest Pan Jerzy Białas, Ślązak z krwi i kości.

W Studzionce mieszka od dzieciństwa. Po ukończeniu szkoły zawodowej, a później technikum górniczego, rozpoczął pracę w kopalni "Moszczenica" w Jastrzębiu-Zdroju, jako sztygar, gdzie przepracował 12 lat.

"Praca w kopalni nie należała do łatwych i bezpiecznych, do tego zanieczyszczone pyłem powietrze, często metanem. Pomyślałem, że muszę coś zmienić, nie będę całe życie tylko fedrował węgiel" - wspomina Pan Jerzy.

Jak postanowił, tak uczynił. Pierwsze zarobione pieniądze zainwestował w szklarnie do uprawy kwiatów, głównie goździków i gerberów. Inwestycja w ogrodnictwo okazała się dobrym posunięciem, gdyż dzięki sprzedaży kwiatów przez ponad 15 lat z powodzeniem utrzymywał swoją rodzinę. Kwiatowy interes rozwijał się znakomicie, jednak do momentu, kiedy powoli pojawiała się konkurencja, a uprawa kwiatów stała się mniej opłacalna.

"Przemiany w Polsce w latach 90-tych niemal wymuszały zmianę profilu działalności. Trzeba było odnaleźć się w odpowiednim czasie i miejscu, żeby nie pozostać w tyle. Pamiętam, jak wielu ludzi stawiało wtedy domy i nie mięli możliwości zakupu drewna. W pobliżu nie było żadnych zakładów, które oferowałyby drewno konstrukcyjne, kantówki czy inne elementy więźby dachowej. Wtedy po raz pierwszy zrodził się pomysł zbudowania tartaku" - wspomina nasz rozmówca.

Pierwszą inwestycją były pionowe traki niemieckiej firmy Linck. Zakupu dokonał osobiście, jeszcze za marki niemieckie. Maszyny samodzielnie zmontował i tak poczynił pierwsze kroki w przemyśle tartacznym. Początki nie były łatwe, a uzyskanie pozwolenia na budowę tartaku graniczyło wtedy z cudem, do tego dochodziły jeszcze brak informacji technicznych i fachowego doradztwa. Napotykane przeciwności nie zrażały Pana Jerzego, z uporem uczył się, zdobywał doświadczenie, aż w końcu doprowadził do stanu, że tartak zaczął sprawnie funkcjonować. Zapotrzebowanie rosło, więc tartak poszerzał asortyment o materiały podłogowe, drewno konstrukcyjne, drewno boazeryjne, różnego rodzaju opakowania drewniane i dalej inwestował w kolejne traki.

Pierwszą maszynę Wood-Mizer, model LT40, kupiłem w 1994 roku. Wybrałem ją, ze względu na jej mobilność i funkcjonalność a także fakt, że z każdej kłody mogłem wycinać zupełnie inny asortyment - opowiada Pan Jerzy. Żeby sprostać większym zamówieniom w 1997 roku zakupiłem drugiego traka, również model LT40. W ten sposób w pełni rozpoczęliśmy współpracę z firmą Wood-Mizer z Koła. Przecieraliśmy między innymi drewno jesionowe, bukowe, wiąz, a czasem nawet drewno egzotyczne.

Do tej pory działalność tartaku skupiała się głównie na produkcji drewna podłogowego i konstrukcyjnego, ale w pewnym momencie pojawił się nowy produkt, którego pomysłodawcą i głównym menadżerem jest Marek Białas, syn Pana Jerzego: - pomysł na drewno klejone i cięte na specjalne wąskie lamele, z których wykonywane są narty, deski do snowboardów i kitesurfingu. Do realizacji powyższego pomysłu właściciele importują specjalne gatunki drewna, między innymi balsę i paulownię. Przecinają je na trakach, sezonują i suszą w suszarniach, a następnie kleją, aby w końcowym efekcie uzyskać wysokiej jakości deski do produkcji nart i snowboardów.

Specjalnie do cięcia plastrów na deski, w 2016 roku Marek i Jerzy Białas zdecydowali się na zakup kolejnego traka Wood-Mizer, WB2000 w wersji ekonomicznej.

"Wybraliśmy tę maszynę, ponieważ posiada szeroką taśmę i tnie zdecydowanie szybciej niż traki wąskotaśmowe oraz pozwala nam przecierać kłody o średnicy nawet 1 metra. Maszyna jest zaawansowana technologicznie, ale jednocześnie bardzo intuicyjna w obsłudze, podobnie jak wcześniejsze maszyny Wood-Mizer. Rozbudowany pulpit operatora, komputer do programowania grubości cięcia, sterowanie hydrauliką i podgląd procesu cięcia na monitorze znajdują się w zasięgu oczu i rąk operatora. To wielka zaleta przy wielogodzinnym przecieraniu. Poza tym prędkość posuwu, dokładność, szybkie pozycjonowanie głowicy, jak również wydajna hydraulika sprawiają, że praca na traku WB2000 jest po prostu przyjemna.

Z sukcesem tniemy na niej suszone plastry drewna na narty i snowboardy, gdzie najważniejsza jest dokładność i możliwość elektronicznego ustawienia grubości cięcia, gdyż każda deska musi zostać pocięta dokładnie na wymiar 12 mm lub 15mm. Trak WB2000 świetnie sobie z tym radzi" - przekonuje nas Pan Jerzy.

Podczas rozmowy Pan Jerzy zdradza nam, że prowadzenie tartaku wymaga nieustannych inwestycji w najnowsze urządzenia i technologie - nigdy nie można spocząć na laurach. Dzięki inwestycjom firma dzisiaj przeciera ponad 15 tysięcy m3 rocznie, podczas gdy jeszcze kilka lat temu zaledwie 2000m3.

"Jedną z wielu inwestycji w tartaku był na przykład zakup prądnicy elektrycznej z Niemiec. Jest to pierwsza unikatowa technologia w Polsce, która jako biopaliwo wykorzystuje odpady drewniane w postaci zrębków. W ten sposób wytwarzamy 45kW na godzinę, co w skali miesiąca daje nam około 30 tysięcy kilowatów. 30 % naszego ogólnego zapotrzebowania na energię elektryczną pokrywamy z własnych zasobów" – opowiada Pan Białas.

Warto również wspomnieć, że w tym roku, po 26 latach prowadzenia tartaku, Pan Jerzy Białas został wyróżniony przez starostę pszczyńskiego i otrzymał "Złoty laur przedsiębiorczości". Nagroda ta jest uwieńczeniem jego ciężkiej pracy i wysiłku włożonego w rozwój regionu pszczyńskiego.

Praca stanowi dużą wartość dla Pana Jerzego, ale czasem trzeba też odpocząć i choć na kilka dni zapomnieć o obowiązkach. Lubi on podróżować w egzotyczne miejsca, dlatego ostatnio odwiedził Sri Lankę oraz Kubę. Takie podróże, jak mówi, "kształcą, pomagają wyluzować, zresetować umysł i naładować baterie, by później z przyjemnością wrócić do pracy".

Zapytany o plany na przyszłość Pan Jerzy z uśmiechem odpowiada: "Od nowego roku planuję przekształcenie tartaku w spółkę z moim synem Markiem. Wierzę, że syn wniesie wiele nowych pomysłów do tartaku. Chciałbym, aby wkrótce był moim godnym następcą, rozwijał tartak i poprowadził go z sukcesem przez następne kilkadziesiąt lat".